N E W S:

autor: Jaro 26.12.2010: Już 100 filmów na naszym kanale YouTube, zapraszam.

autor: Jaro 01.05.2010:
fotki z naszych wyjazdów już dostępne w Picasa:
http://picasaweb.google.com/profesjonalizm

autor: Jaro 24.04.2010:
stało się ! "zdobycie Kamiennej", zapraszam ;-)

...........................................................................................................................

Kris

Kris
sprzęt:: Eskimo Diablo

Koto

Koto
sprzęt:: Eskimo Cerro

Jaro

Jaro
sprzęt:: Wave Sport X

.......:::::::::: S E Z O N 2009 ::::::::::::........




==================================================================================================================================

1. Łupawa - niedziela 5 kwietnia

Skład: Jaro, Koto, Kris.

Tylko Kris dojechał suchy do domu ;-)
5 kwietnia pokonanie naszego koronnego odcinka na trasie Kozin - Łupawa.
Sobota piękna, byliśmy przekonani, że następnego dnia, gdy zaplanowaliśmy start pogoda utrzyma się.
Niestety, pobudka godzina 8:00 - za oknem niebo czarne od deszczowych chmur.
Na szczęście cały dzień nie padało, ale temperatura powietrza była zbliżona do wody w Łupawie ;-)))
Standardowo za Podkomorzycami Jaro i Pablo nie mogli się obyć bez kilku krótkich kąpieli ;-)
Sponsorem wyprawy była Wódka Żołądkowa Gorzka.
Zakończenie około godziny 17.00, zdążyliśmy na pociąg w Gdańsku o godzinie 19:00.

==================================================================================================================================

2. Chocina - niedziela 25 kwietnia

Skład: Jaro, Jachu, Koto, Justa, Kris.

Spontanicznie postanowiliśmy spenetrować rzeczkę Chocinę.
Przypadkowo padło na jedną z małych firm ze Swornychgaci, której nie da się niestety polecić ;-)
Kłopoty logistyczne naszej firmy krzak i jak się okazało później, fatalny wybór jedynki Carolina firmy Perception, to jedyne mankamenty tego dnia.
Trasa: Zielona Chocina - Chocimski Młyn - Swornegacie.
Początkowy nudny odcinek pastwiskami pod ostry wiatr.
Potem wpłynęliśmy do lasu, gdzie było zdecydowanie przyjemniej.
Wymuszony przystanek i przenoska w miejscowości Chocimski Młyn obok starego zabytkowego młyna. Niestety nasz sprzęt nie pozwolił nam na spłynięcie wyśmienitego progu pod mostem. Prócz wspomnianej jedynki mieliśmy ze sobą jedną Vistę i zwykłą dwójkę z laminatu.
Za młynem pokonaliśmy uroczy ostro meandrujący odcinek, niezła szkoła skręcania ;-)
Za polem namiotowym z drewnianym wigwamem wpłynęliśmy jeziorem do Brdy i kawałek dalej dopłynęliśmy szczęśliwie do bazy.
Po spływie odbył się niezapomniany grill na plaży, połączony ze spotkaniem z specyficznym tubylcem wołającym siebie "Szczupak", wiadomo o co chodzi ;-)))
Do Bydzi dojechaliśmy około 23:00.



==================================================================================================================================

3. Słupia / Łupawa / Kamienica - 1- 3 maja

Skład: Jaro, Jachu, Koto, Justa, Kris.

Do naszej grupy dołączyło w ten weekend kilkanaście nowych osób.
Części już pewnie nigdy nie zobaczymy z nami za sprawą niedzielnej wyprawy na Kamienicę ;-)
Piątek 1 maja, wspaniała pogoda, dwójkami spłynęliśmy jeden z najciekawszych odcinków na Słupi z miejscowości Soszyca do Jeziora Głębokiego nieopodal małej wioski Gałęzów.
Wyjątkowo malowniczy odcinek, a przed Gołębią Górą fajna końcówka z niespodziankami i dość wartkim nurtem. Przed Jeziorem Głębokim minęliśmy ujście rzeki Bytowa, a sama droga przez jezioro okazała się wyjątkowo męcząca po tak długim odcinku, z tego powodu dwie osoby nie podjęły następnego dnia dalszej wyprawy. A było czego żałować, pogoda dopisała wyśmienicie. W sobotę 2 maja pokonaliśmy znany już nam odcinek Łupawy z Jeziora Jasień, gdzie rzeka ma swój początek, do Kozina, gdzie zdaliśmy sprzęt.
Wieczorem bawiliśmy się przy ognisku w Mikorowie u gościnnych, jak zawsze, państwa Bryjków przy ognisku i akompaniamencie akordeonu pana Janka. Impreza przy grillu i ognisku z okazji 30-tych urodzin Justynki była wyjątkowo udana, choć w nocy temperatura spadła grubo poniżej 10 stopni.
Niedziela 3 maja to duże wyzwanie, szczególnie dla tych co pierwszy raz na wodzie. Zostaliśmy wywiezieni w kompletną dzicz na rzekę Kamienicę. Wyjątkowo trudny odcinek dał się dziewczynom silnie we znaki. Ostro zwałkowa rzeka, w dodatku bardzo niski stan wody, 1/4 trasy przejechaliśmy tyłkami po mieliznach, to nie był najlepszy wybór o tej porze roku.
Odcinek zmuszeni byliśmy zakończyć kilka kilometrów wcześniej za kanałem w gospodarstwie przy elektrowni. Wkrótce tu wrócimy ;-)



==================================================================================================================================

4. Słupia - 16-17 maja

Skład: Jaro, Jachu, Koto, Justa, Kris, Krystian, Arleta, Paweł.

W ten majowy weekend przyszedł w końcu czas na pokonanie słynnej Rynny w Sulęczynie ;-)
Już od samego początku pogoda dała nam popalić, zimno i deszczowo, ale tak miało widocznie być, mieliśmy dostać ostro po dupach tego dnia.
Rynna, tak jak się tego spodziewaliśmy, okazała się wyjątkowo atrakcyjnym akcentem, przenoska za nią była okazją do gorączkowej wymiany wrażeń, wszyscy przeszli jedynkami bez wywrotki !
Najeżone kamieniami bystrze o spadku przekraczającym 4% (w klasyfikacji rzek górskich WW 1–2) tworzą pozostałości po młynie. Na rynnie warto trzymać się jej lewej strony, bo ostro znosi na drugą, a tam nietrudno o kłopoty, zderzenie ze ścianą, czy utknięcie na kamlotach pod pierwszym mostem.
Następny etap okazał się wyjątkowo atrakcyjnym połączeniem pięknego krajobrazu z kilkoma leśnymi bystrzami i niejedną przeszkodą, ale wszystko do spłynięcia, łącznie z zastawką za Kajlandią, którą "obsługiwał" Krystian ;-)
Po wypłynięciu z lasu lało już bardzo konkretnie, ratunkiem okazało się ognisko, które w strugach deszczu udało nam się rozpalić na pięknym leśnym przystanku koło Parchowa. Za mostem w Jamnie pojawia się otwarta przestrzeń Jeziora Żukowskiego na 99,8 kilometrze Słupi. Za jeziorem przepływamy pod mostem i w ciągu 15-20 minut dopływamy do wsi Młynki (Bylina). Wysiadamy koło elektrowni prawym brzegiem, nieświadomi co czeka nas za chwilę ;-)
Około 100 m należy przenieść kajaki w stronę betonowego kanału, który w tym roku jest pusty, ponieważ raz na 5 lat elektrownia z powodu przeglądu puszcza rzekę jej starym dziewiczym korytem w lesie. I tutaj niespodzianka niespełna 2 km górski odcinek o wyjątkowo wartkim nurcie z niejedną przeszkodą do pokonania.
Nie wszyscy wyszli z tego sucho, ale emocje ogromne, odcinek kończy się w najstarszej w Europie elektrowni wodnej Struga, choć mieliśmy tam zostawić kajaki, omyłkowo, zapewne będąc jeszcze w szoku po ostatnich emocjach, dopłynęliśmy, aż do Soszycy, gdzie zmuszeni byliśmy znależć nowe miejsce dla naszego sprzętu. Na koniec lało już niemiłosiernie, ale nikt już tego nie czuł ;-)
Nocleg tym razem zarezerwowaliśmy w nowej agroturystyce "Stara Kuźnia" w miejscowości Jamno, jest to mała wioska koło Parchowa. Miejsce warte polecenia.
Następny dzień to znany już nam odcinek z Soszycy do Gołębiej Góry, niedaleko Bytowa, gdzie ogniskiem z kiełbaskami zakończyliśmy imprezę.
Wrażenia były tak silne i pozytywne, że następną wyprawę postanowiliśmy zaplanować na tej samej trasie ;-)



==================================================================================================================================

5. Słupia 30-31 maja

Skład: Jaro, Jachu, Koto, Justa, Kris, Magda, Justyna, Andrzej, Paweł 2, Paweł 3.




Powtórka mocnego odcinka Sulęczyno - Struga - Gołębia Góra.
Z uwagi na fakt, że najdłuższy i najbardziej ekstremalny odcinek górski na rzekach nizinnych jest dostępny dla kajakarzy raz na kilka lat, nie mogliśmy się oprzeć, aby pojawić się tu ponownie już po dwóch tygodniach.

















Tym razem, dla odmiany, przy pięknej upalnej pogodzie, wystartowaliśmy już z jeziora przed Sulęczynem.
Testowaliśmy po raz pierwszy dwa górskie kajaczki Eskimo Cerro i Prijon Chopper, nie ma porównania do żadnej znanej nam wcześniej jedynki. Najtrudniejsze odcinki stały się jeszcze bardziej ujarzmione dzięki tym maszynkom. Już nie nurt kontroluje sytuację, ale kajakarz podporządkowuje sobie sprzęt.
Tym razem kąpiele były kontrolowane i powodowane chęcią orzeźwienia organizmu, no może poza jednym małym wyjątkiem jednej z uczestniczek ;-)





==============================================================
==============================================================

6. Kamienica/Słupia 9-13 czerwca

Skład: Jaro, Jachu, Koto, Justa, Kris, Justyna, Andrzej, Jagódka, Eda, Krystian.

Pierwszy dzień to dwuosobowa (Jaro i Kris) kontynuacja spływu Kamienicą z 3 maja 2009 od elektrowni do jej ujścia do Słupii w okolicach Gałąźni Małej. Poziom wody nie odbiegał zbytnio od tego majowego, natomiast na drodze za elektrownią pojawia się znacznie więcej, bardzo trudnych do pokonania przeszkód, to prawdziwie dziewiczy rejon, brak ingerencji piłą innych ekip i zero miejsc do biwakowania, praktycznie same bagna na brzegach. W zasadzie udało nam się pokonać ten odcinek tylko z jedną przenoską za wieżą widokową przed metalowym kolejowym mostem. W tym miejscu "świeżo" padło na siebie naraz kilkanaście drzew, nawet mistrz kajakarstwa zwałkowego nie dałby tutaj rady.




Rzeka znacznie uspokoiła się około kilometr przed gospodarstwem pstrągów w Kamieńcu, które poznaliśmy po rzucających się w rzece sporych rybach, które jakimś sobie tylko znanym sposobem wydostały się z hodowli żerując w jej pobliżu.
Przed hodowlą jest zastawka, tutaj należy przenieść kajaki za nią, lub popłynąć kilkadziesiąt metrów w prawo kanałem i wysiąść w samym gospodarstwie, gdzie należy przenieść kajaki na lewą stronę hodowli, gdzie znajduje się główny bieg Kamienicy. Nieopodal, jakieś 200-300 metrów na prawo od gospodarstwa płynie rzeka Jutrzenka, można w przyszłości zaplanować trasę, aby przenieść się właśnie na nią i kontynuować spływ drugą rzeką. Za pstrągarnią mamy do pokonania nieznaczny próg z wystającymi palami, potem most a za nim wspaniały wartki odcinek z licznymi bystrzami, niestety poziom wody nie pozwolił na ostrą jazdę, a przyznam, że ten odcinek Kamienicy zbliżony jest do najbardziej ekstremalnego na Łupawie, lecz zapewne można to poczuć tylko w okresie roztopów. Ten ostatni odcinek Kamienicy jest zarazem jednym z najpiękniejszych i najdzikszych szlaków, jakie mieliśmy okazję podziwiać na całych kaszubskich rzekach nizinnych. Przepływając przez park krajobrazowy Dolina Słupii natknęliśmy się na wiele rzadkich zwierząt, w tym potężnego Orła Bielika. Ostatni odcinek przed ujściem do Słupii okazał się bardzo emocjonujący, liczne przeszkody należy pokonać na bardzo szybkich i niebezpiecznych bystrzach.



Spływ zaczęliśmy dość późno, około godziny 11:30, dlatego elektrownię w Gałąźni osiągnęliśmy dopiero około godziny 20:00. To był bardzo wyczerpujący i niebezpieczny odcinek, głównie za sprawą licznie powalonych drzew i towarzyszących im bystrzy, dostaliśmy z Krisem ostro po tyłkach, chyba najbardziej w tym sezonie.
Około 15-20 minut za elektrownią przed mostem na lewym brzegu Słupii osiąga się przystań biwakową, wyjątkowo dobrze przygotowaną, była nawet latryna.
Tutaj rozpaliliśmy ognisko i zjedliśmy zasłużony posiłek, na koniec było piwko i pieczone ziemniaczki. Całą noc lało, a rano niespodzianka, kolejny upalny poranek, w pośpiechu suszyliśmy ubrania i śpiwory, które trochę nam poprzedniego dnia przemokły. Odcinek Słupii do następnej stanicy w Leśnym Dworze, koło Dębnicy Kaszubskiej, to zdecydowanie szlak jezior. Do pokonania mieliśmy dwa duże zbiorniki retencyjne Konradowo i Krzynia z przyległymi do nich elektrowniami. Poszło nam to wyjątkowo szybko, ale narzuciliśmy sobie bardzo konkretne tempo, praktycznie odcinek pokonaliśmy w niecałe 2 godziny, co daje nam wynik jakieś 10/km na godzinę. Zero zwałek na całym odcinku, dwa nudne kanały przy elektrowniach i UWAGA, praktycznie brak zasięgu w telefonach komórkowych od Kamieńca do Krzyni, włączając w to biwakowisko w Gałąźni. Na znanym doskonale jeziorze w Krzyni zrobiliśmy sobie dwu godzinny postój z obiadkiem w "Barze pod Brzozami". Gorąco polecamy, jedzenie bardzo smaczne i co najważniejsze świeżutkie, super żurek i wątróbka. Za elektrownią Krzynia, ostatnią na Słupii, przepłynęliśmy dosyć monotonny odcinek rzeki, charakterystyczny ze względu na wysokie piaszczyste brzegi z gniazdami jaskółek przybrzeżnych. W zasadzie taki krajobraz towarzyszy przez następne 10 km rzeki. Drugi nocleg spędziliśmy na ogromnym i dobrze zorganizowanym biwakowisku w Leśnym Dworze, gdzie czekaliśmy na resztę ekipy, która dołączyła do nas trzeciego dnia wyprawy rano w czwartek 11 czerwca. Pogoda od rana była równie ładna, ale już bez słońca, więc nie tak upalnie jak dwa pierwsze dni. Wzmagający się wiatr miał przynieść radykalną zmianę pogody, znaczne ochłodzenie i deszcze od następnego dnia. Pierwszy postój
na tym odcinku pod wierzbami bez wysiadania z kajaków wymusił na nas przelotny deszcz. Końcowy odcinek okazał się dość uciążliwy, niebezpieczna sytuacja z przeprawą przez zarośniętą wierzbami na całej szerokości rzekę, przypomniała nam, że na na każdej rzece nawet najłatwiejszy szlak może okazać się zdradliwy i śmiertelnie niebezpieczny. Za najbardziej uciążliwą przeszkodą, nurt znacznie przyspieszył, rzeka jest tu bardzo głęboka, nieumiejętne pokonanie następnej przeszkody z wystających wszędzie gałęzi zakończyło się niebezpieczną wywrotką dwóch uczestników. Na głębokiej wodzie w silnym nurcie nie ma żartów, nie łatwo wypiąć się z fartucha w podwodnych gałęziach, a uciekający z nurtem, wypełniony wodą kajak może dodatkowo spowodować wypadek, lub dalsze obrażenia, czego doświadczyło dwoje uczestników. Dla jednego z nich był to koniec spływu. To doświadczenie nauczyło nas więcej pokory, nie ma łatwych szlaków, a kamizelka i odpowiednie rozmieszczenie uczestników spływu w kolejce, to podstawy bezpieczeństwa. Odcinek z Leśnego Dworu do Łosina miał tego dnia jeszcze jeden nieprzyjemny akcent. Była nim wizyta na fatalnie (czytaj karygodnie) zorganizowanym prywatnym polu biwakowym w Łosinie, zaraz za mostem na lewym brzegu Słupii. Brak czegokolwiek, od wyznaczonego miejsca na ognisko po koszy na śmieci, arogancko i prostacko zachowujący się właściciel, który wysyła dziecko po haracz za namioty (10 zł). Gdy grzecznie poprosiliśmy o rachunek nagle z lasu terenówką wyłonił się spasiony koksiarz w asyście potarganego emeryta, próbował wyrzucić nas z pola po uprzednim skasowaniu za nocleg, prowokując przy tym do bójki. Tym razem, po krótkiej wymianie zdań chłop ostygł i pozostaliśmy na polu. Ważny wniosek: żadna gmina nie powinna sprzedawać newralgicznych działek z linią brzegową niesprawdzonym i nieodpowiedzialnym osobom, zdecydowanie lepiej z organizacją radzą sobie lokalne nadleśnictwa. Odradzamy wszystkim turystom i nie tylko to miejsce, omijajcie je z daleka, wystarczy przepłynąć rzeką jeszcze 15 minut i w okolicach nowo budowanego mostu w tej samej wsi znajduje się malownicze i urokliwe gospodarstwo agroturystyczne "Perełka", o czym przekonaliśmy się niestety dopiero nazajutrz.



Za 35 zł od osoby można tam ekskluzywnie i spokojnie wypocząć. W domkach znajdują się piece kaflowe, łazienki, kuchnia z lodówką, a na terenie ponad hektarowej działki, malowniczy park, altana z kominkiem i grillem, oraz boisko do siatkówki. Wszystko zadbane i malowniczo zaaranżowane.



W piątek 12 czerwca, ze względu na fatalną pogodę, pozostaliśmy w gospodarstwie, konsekwencją tego była kumulacja dwóch ostatnich odcinków naszej wyprawy. W sobotę przy wietrznej i chłodnej aurze, na szczęście bez opadów, pokonaliśmy prawie 30 km Słupii, płynąc przez Słupsk. Odcinek prosty, bez niespodzianek, w Słupsku trzech śmiałków sprawdziło, że opisywana w przewodnikach przenoska na zastawce dla łososi w centrum miasta, nie stanowi przeszkody, a wytrawny kajakarz nie wysiądzie tu na brzeg ;-)


Polecam jednak zastosować się do wskazówek z przewodników i przenieść kajaki prawym brzegiem rzeki, lub lewym, przez kładkę dla pieszych, tak jak my to uczyniliśmy.




Wymęczeni porywistym wiatrem na otwartych odcinkach szlaku w okolicach wsi Włynkówko, kilka kilometrów za Słupskiem, zrobiliśmy dłuższą przerwę. Następnie, po około 3 godzinach, dotarliśmy do Bydlina, gdzie znajduje się dobrze zorganizowana kolejna przystań dla kajakarzy, dobrze że nie przewidzieliśmy tu noclegu, gdyż na ciasnym poletku stał tego dnia namiot przy namiocie. Po około godzinie zakończyliśmy trasę za wsią Charnowo, zaledwie 10 kilometrów od ujścia rzeki do morza w Ustce, była godzina 18:00. Mimo znacznych przeszkód i niedogodności , plan wykonaliśmy z nawiązką, tylko jedna osoba nie ukończyła trasy w całości.



Szczególne podziękowania dla ekipy aprowizacyjnej, bez której ten spływ nie byłby dla nas możliwy w takim składzie, wiadomo o co chodzi, buziaki kochani rodzice ;-)))

przydatne informacje:

kierownik elektrowni na Kamienicy p.Woźniak 59/843-04-95
tel. dyżurny do elektrowni na Kamienicy 692 429 571
dojazd do elektrowni od strony Bytowa: dwa zakręty za leśniczówką w Jutrzence zakręt w leśny parking usytuowany z lewej strony, nieoznaczony zresztą, stamtąd kamienną drogą jedziemy prosto około 500 m
, następnie na pierwszym rozwidleniu należy odbić w prawo, przekroczyć drewniany mostek, za nim pod górę, lekko w prawo i na kolejnej krzyżówce w lewo, po kilkudziesięciu metrach z lewej strony w dole będzie widać zabudowania elektrowni - zero znaków - brak jakiejkolwiek komunikacji ;-(



1 dzień: elektrownia na Kamienicy - Gałąźnia Mała 20 km
2 dzień: Gałąźnia Mała - Leśny Dwór - 15 km
3 dzień: Leśny Dwór - Łosino - 15 km
4 dzień: postój w Łosinie - "Perełka"
5 dzień: Łosino - Charnowo - 29 km


==============================================================
============================================================================================================================

7. Studnicą do Wieprzy - 27 - 28 czerwca

Skład: Jaro, Koto, Kris.

Początek szlaku w Miastku, godzina 9:00, idealna pogoda, około 25 stopni C, zero wiatru.
Sprzęt: Kris - Eskimo Cerro, Pablo - Prijon Chopper, Jaro - Prijon Combi 359.
Na większości szlaku brak problemów z zasięgiem komórek.
UWAGA brak zasięgu na przenosce przy ostatniej elektrowni, gdzię większość kajakarzy planuje wezwać transport.

Przyszedł czas na pokonanie Studnicy, reklamowanej, jako najbardziej uciążliwy szlak nizinny. Jest w tym dużo prawdy, nie polecamy tej rzeki na dwójki, lub na początek przygody z kajakami, bo można się zniechęcić do tego sportu.
My mieliśmy to szczęście, że testowaliśmy polietylenowe górskie kajaki z najwyższej półki, co w znacznym stopniu przyczyniło się do zredukowania niedogodności wynikających z częstego wysiadania w celu ominięcia przeszkody. Pierwszego dnia w zasadzie jest jedna 100% przenoska, drugiego da się spłynąć bez wysiadania, nie liczymy oczywiście elektrowni.


Pierwszy dzień to 15 kilometrowy, uciążliwy w połowie odcinek, tylko dla wytrwałych kajakarzy. Obiecujący początek wąską rzeką z kilkoma ostrymi progami i kulminacyjne kilkustopniowe bystrze na ruinach starego młyna, niecały kilometr od mostu w Miastku. Bystrze należy pokonać lewą stroną, co niestety stwierdziliśmy dopiero po jego przepłynięciu ;-(

Dalej rzeka stopniowo uspokaja się, aby po kolejnym kilometrze, od niskiego betonowego mostka, całkowicie się wyciszyć, tutaj jednak koryto zaczyna być uciążliwe ze względu na wszechobecne zwisające drobne, gęsto rosnące gałęzie, ale i grube drzewa, oraz konary zalegające w korycie. Na szlaku występują drzewa liściaste, dużo paproci na brzegach, uwaga na wszechobecne robactwo i kleszcze, co dotyczy okresu letniego. Naszą uwagę zwrócił znaczny stopień zanieczyszczenia Studnicy, szlak można śmiało nazwać butelkowym, pierwsze 15 km, to często śmierdzący ściek, miejscami w małych zatoczkach gałęzie i śmieci blokują po kilkadziesiąt szklanych i plastikowych butelek, które wydają charakterystyczne dźwięki. Duży minus dla władz i mieszkańców gminy Miastko.

Po kilkunastu kilometrach zrobiło się bardzo spokojnie i zaczęliśmy się zastanawiać, czy to aby na pewno ta osławiona rzeka, jednak już w połowie szlaku zaczęła się ostra walka z siłami natury. Punktem informacyjnym, że za chwilę skończy się zabawa jest drugi drewniany most z bali w rejonie pastwisk (pierwszy, starszy drewniany most znajdował się w lesie). Naturalne przeszkody w kilkunastu miejscach rozkładają się na całej szerokości rzeki, dodatkowym utrudnieniem stały się świeżo ścięte drzewa. Po około 3 kilometrach przedzierania się przez chaszcze, kłody i kolonie robaków rzeka mocno przyspiesza, tworzy się niebezpieczne ze względu na nie ustępujące gałęzie i kłody bystrze. Takie połączenie, to największe wyzwanie dla kajakarza, kilkaset metrów trasy bystrzem z gałęziami przypomina przełom za Podkomorzycami na Łupawie. Najtrudniejszą przeszkodę stanowi gruby konar, wystający pół metra nad wodę, który trzeba pokonać na maksymalnym skłonie, lub kładąc się w kajaku. Bystrze kończy się pół metrowym, efektownym progiem i kolejnymi kilkunastoma trudnymi zwałkami za nim. Aby tam dotrzeć nie należy zbaczać z głównego nurtu rzeki, przed progiem jest szeroki zakręt w lewo, można się zawahać, intuicyjnie wybraliśmy odcinek, gdzie hałasuje z oddali spienione bystrze na progu.
Po tym emocjonującym fragmencie rzeka nie daje odpocząć, kolejne 2-3 kilometrów, to chaszcze i zwałki na leniwym nurcie. W momencie, gdy rzeka stopniowo gubi przeszkody i pojawiają się bagniste łąki ze sterczącymi wyschniętymi pionowymi konarami, jest to znak, że najbardziej upierdliwy odcinek rzeki został zaliczony i mamy około 15 minut do zastawki przed wsią Kawcze. Na zastawce obowiązkowo przenosimy się na kanał, którym po 10 minutach dopływamy do elektrowni. Można płynąć starorzeczem po lewej stronie, ale podobno stan wody jest tam niski, nie sprawdzaliśmy, więc jest to opcja na własne ryzyko, no i dla kogoś kto ma jeszcze na to siły ;-) Przy elektrowni mamy wiatę i dogodne miejsce biwakowe. Kajaki należy tutaj ponownie przenieść po lewej stronie, albo płyniemy kolejne 10 minut i lądujemy w przepięknym gospodarstwie z możliwością zakwaterowania, telefon do właściciela 501-253-669.

Pierwszy dzień zakończyliśmy o godzinie 17:00, startowaliśmy o 9:00. Odejmując postoje, płynęliśmy 15 km aż 7 godzin, co świadczy o stopniu trudności Studnicy. Jedyną, do tej pory pokonaną przez nas rzeką, jaką można porównać do Studnicy jest Kamienica, tak samo uciążliwa, jednak bez drobnych wszystko porastających gałązek, po prostu same stare wyschnięte konary, świeże zwałki do policzenia na jednej ręce, w dodatku drzewa iglaste, bez robactwa, ciekawsza przyroda, starszy i bardziej efektowny las.

Kolejny etap spływu z gospodarstwa pod Kawczem do mostu w okolicach stacji kolejowej Biesowice rozpoczęliśmy o godzinie 10:00, zakończyliśmy, około 15:30 z ponad godzinnym postojem, co daje niezły wynik, pokonanie 26 km szlaku w około 4 godziny, czyli jakieś 6 km na godzinę. Oznacza to, że przeszkód jest zdecydowanie mniej, szczególnie tych porośniętych wszechobecnymi, krwiożerczymi gałęziami, co nie znaczy, że było łatwo, kilkanaście zwałek, kilkudziesięciocentymetrowych pni do pokonania. Zdecydowanie przyjemniejszy i ładniejszy krajobrazowo odcinek, przede wszystkim czystsza woda, brak przybrzeżnych śmietnisk, które skutecznie zablokowały wcześniejsze zastawki.



W momencie, gdy przeszkody ustępują, rzeka zwalnia, jest to znak, że zbliżamy się do ostatniej elektrowni Ciecholub na Studnicy, zbudowanej w 1926 roku.
Wieś Ciecholub jest położona 2 km na zachód od miejsca gdzie Studnica wpada do Wieprzy, usytuowana przy szlaku kolejowym Kępice - Miastko, posiada stację PKP. Z kajaków wysiadamy stromym prawym brzegiem. Około 50 m dalej kontynuujemy spływ. Zaraz za zakrętem płyniemy pod mostem drogowym, a na kolejnym zakręcie w lewo mamy ostatnią bardzo trudną zwałkę. Dwa duże drzewa leżą koło siebie wzdłuż rzeki w odstępie o długości 4 metrów, co komplikuje pokonanie tej przeszkody z rozpędu. Jednak technika z podstawionym wzdłuż pnia drugim kajakiem zdaje tu egzamin, nie wysiadaliśmy ;-) Po około 45 minutach szybkim tempem docieramy do miejsca, w którym Studnica wpada do Wieprzy, którą płynęliśmy jeszcze jakieś 30 minut, mijając zabytkowy tzw. "biały most", by zakończyć spływ przy kolejnym w Kawce, w okolicach miejscowości Biesowice, koło nadleśnictwa Warcino.

Poniżej przydatne informacje na temat zakwaterowania i dojazdu w to miejsce.

Nadleśnictwo Warcino, adres: 77-230 Kępice; osada Kawka tel. 0 59 857 6786




============================================================================================================================







8.
Skotawa -11-12 lipca
Skład: Kris, Jaro, Koto, Arleta.

Początek szlaku na drodze Budowo - Jawory na zarośniętym, słabo widocznym moście.
Godzina 11:00, pochmurno, ale ciepło, około 23 stopni C, zero wiatru.

Na większości szlaku brak problemów z zasięgiem komórek.

Pierwszy dzień, to leniwy, głównie pastwiskowy odcinek Skotawy, zaczynaliśmy kilkaset metrów za pstrągarnią w miejscowości Jawory na zarośniętym drogowym mostku. Początkowo dwa obiecujące progi, ten drugi z niewielkim bystrzem, poza tym zwisające gałęzie przybrzeżnych krzewów, ani jednej kłody w wodzie. Po około dwóch godzinach, wpłynęliśmy do lasu, kilkanaście zwałek, około 3-5 trudniejszych. Do wyznaczonej mety w Jamrzynie lasem płynie się około półtorej godziny. Wysiadka na moście drogowym, po lewej stronie za nim, ale można dopłynąć 200 m dalej do jazu koło pstrągarni i tu dogadać się na biwak, lub dotrzeć do pobliskiej leśniczówki, około 100 m i załatwić nocleg u leśniczego na jednej z pobliskich polan.

Teren dziewiczy, zero cywilizacji i sklepów. Nie mieliśmy licznika, ale ta trasa to max 13-15 km. Następnego dnia do pokonania jest dłuższy i o wiele bardziej atrakcyjny odcinek. Rzeka cały czas ciągnie się Parkiem Krajobrazowym "Dolina Słupii". Jest to około 20km, startowaliśmy o 10:30, na mecie w Dębnicy byliśmy kilka minut po 15:00. Za jazem w Jamrzynie niski poziom wody, dwie metalowe konstrukcje, do pokonania, prawdopodobnie pozostałości po jakiś zastawkach. Od razu zaczynają się dość trudne zwałki, w końcu ;-) Później, po około 2 godzinach rzeka jest bardzo łatwa do spłynięcia, brak atrakcji rekompensują piękne widoki starego lasu. Większość Skotawy biegnie nieopodal drogi nr 210 Unichowo - Słupsk, na szczęście nie na tyle blisko, aby to słyszeć. Około godziny 13:00 dopłynęliśmy do mosty drogowego (kierunek Dobieszewo) , co oznacza, że za chwilę dopływa się do jazu przy kolejnej pstrągarni. Kajaki należy wyjąć na pomoście po prawej stronie tamy i kilka metrów dalej na terenie gospodarsatwa można zjechać z około 2 metrowej górki z powrotem do rzeki. Następny most drogowy na trasie (kierunek Starnice) oznacza, że czeka nas sporo uciążliwych przeszkód i dużo śmieci w rzece. Szczególnie przykry kilkudziesięciometrowy odcinek rzeki jest tutaj porośnięty na całej długości gęstymi łozami, mnóstwo robactwa, warto mieć założone rękawiczki, długie rękawy i coś na głowie. Po około 40 minutach wpływamy z powrotem na piękne tereny "Doliny Słupii" i znowu czeka nas kilkanaście, często bardzo trudnych przeszkód. Przed godziną 15:00 metalowa, zardzewiała kładka, kilka zabudowań i atrakcyjny 2 metrowej długości próg - wodospad oznaczają , że wpływamy do Dębnicy Kaszubskiej. Wąską rzeczką płynie się tutaj około 15-20 minut. Na tym odcinku do pokonania jest wyjątkowo niebezpieczna stara metalowa kładka z wystającymi ostrymi i zardzewiałymi płaskownikami, kto nie czuje się na siłach, aby przejść ją z prawej strony mocno pochylając się do wody, niech lepiej przeniesie kajak. Na całej długości szlaku ani razu nie przenosiliśmy kajaków, poza jazami na pstrągarniach oczywiście. Nurt rzeki bardzo leniwy, miejscami niewidoczny, razem maksymalnie 100-200 m bystrzy. Dzięki temu pokonywanie przeszkód jest łatwe, nie ma niebezpieczeństwa wywrócenia kajak przez nurt na zwalonej przeszkodzie. Rzeka idealnie nadaje się dla początkujących kajakarzy na pierwszy zwałkowy spływ jedynkami, dwójki PE, a w szczególności laminatowe, nie dają szans na komfortowe przepłynięcie Skotawy.




Poniżej przydatne informacje na temat biwakowania w Jamrzynie.
Leśnictwo Jamrzyno: Przemysław Kopka, leśniczy, mob. 603-615-171, lub 59/858-24-69.


============================================================================================================================

7. Brda - 15 - 16 sierpień

Skład: Jaro, Koto, Kris, gościnnie: Justa, Magda, Agnieszka, Aneta, Jachu, Czarny, Paweł.

Urodziny Krisa ;-)

Trasa
: 1 dzień: Brda - Gołąbek, 2 dzień: Gołąbek - Gostycyn Nogawica
W sumie jakieś 40 kilometrów zaliczone, około 8 godzin łącznie w kajakach.

Urodziny Krisa stały się doskonałą okazją do spenetrowania najurokliwszego i najtrudniejszego ponoć odcinka "Królowej Rzek". Nie jesteśmy jednak stuprocentowo pewni, że udało nam się napotkać po drodze osławione "piekiełko" ;-)
Szlak bardzo prosty i relaksacyjny, idealny na spływ rodzinny, nie dziwi ogromny tłok na trasie, szczególnie potężna ilość kajaków z laminatu, które na pewno długo nie odejdą jeszcze do lamusa.
Na trasie świetnie zorganizowane, duże i malowniczo położone pola biwakowe, stanice PTTK, także mnóstwo pól dzikich i prywatnych.
Agroturystyki nie udało się zorganizować na czas, wszystkie miejsca były już zajęte, a na szlaku nie ma ich zresztą zbyt wiele.

Brda nas nie zachwyciła, niby to Bory Tucholskie, ale cywilizację czuć na każdym kroku, tłok, bliskość ulic
wzdłuż koryta rzeki, przepełnione pola namiotowe, zdecydowanie przereklamowany szlak przez starych zramolałych wodniaków z Kujaw, którzy nie wypuszczają się nigdzie dalej. Wszystkim ceniącym dziewiczą naturę, piękne stare lasy, a przede wszystkim ciszę i spokój polecamy kaszubskie rzeki Słupię i Łupawę z ich dopływami.

Tradycyjne ostrzeżenie przed firmą wypożyczającą, tym razem padło na Activitas z Bydgoszczy. Zamawialiśmy kajaki vista, dowieźli nam wyjątkowo niezgrabne "pro tour" stary model w dodatku brudne, a sam kierowca się spóźnił. Transport liczony jest w nieznany nam dotąd sposób. 200 zł zapłaciliśmy, a kajaki jechały ponoć do nas pierwszego dnia jakieś 10 km. Pan G. przyjmujący rezerwację wykazał się dużą niekompetencją i całkowitym brakiem organizacji, o czym chociażby świadczy brak kontaktu po spływie w sprawie odebrania kajaków z rzeki, nikt nie oddzwonił i nie odpisał na nasze telefony i sms-sy. Jednym słowem - omijać z daleka!

============================================================================================================================

8.
Radunia 29.08

Skład: Jaro, Koto, Kris.


============================================================================================================================

9. "Energia Raduni"
Mistrzostwa Polski Instruktorów Kajakarstwa 12-13.09

Skład: Jaro, Kris.

Wyśmienita impreza, w przyszłym roku wchodzimy do pierwszej 10-tki ;-)

Żywioł uczy pokory ;-)

















=========================================================
==============================================================

10.




Gdzie najchętniej pływasz ?